Żeby
pokazać na dużym ekranie historię legendarnej Paktofoniki i wbić nią w kinowe fotele tysiące widzów, pomysłodawca
scenariusza – Maciej Pisuk – musiał przebyć naprawdę długą i wyboistą drogę. W
wypadku filmu „Jesteś Bogiem” określenie „długo oczekiwany” zyskuje szczególny
wymiar, bowiem potrzeba było niespełna dziesięciu lat, by gotowe dzieło ujrzało
światło dzienne… Oprócz znalezienia producenta, który nie oczekiwałby wprowadzenia
zmian w scenariuszu (a tym samym zbezczeszczenia tego, co chciał powiedzieć
poprzez film artysta), Pisuk stanął przed nie lada wyzwaniem, aby udowodnić
dwóm pozostałym członkom Paktofoniki – Fokusowi
oraz Rahimowi – i rodzinie zmarłego
Magika, że to nie chęć wzbogacenia się na tragedii lidera grupy popchnęła go ku
takim działaniom. Po śmierci Magika ustawiała się cała kolejka chętnych do
stworzenia tego filmu, więc nasuwa się pytanie, dlaczego i Pisuka chłopcy z Paktofoniki
nie odesłali z kwitkiem. Jak wyznaje Rahim – „być może przez to, że on nie
słuchał hip-hopu, nie znał do końca tego środowiska, stwierdziłem, że może
warto z nim porozmawiać”.
Na takich filmach jak „Jesteś
Bogiem” ciąży jedna istotna rzecz. Skoro tak wiele osób na niego czekało, to wymagania
wobec produkcji są z pewnością ogromne i widać to po skrajnych emocjach, jakie
zdążyła ona wywołać wkrótce po premierze. Faktem jest, że historia narodzin
legendy zrobiła na polskiej scenie filmowej niemały harmider…
Kolejne
ataki na produkcję Leszka Dawida dotyczą obsady – wielu widzów rażą w oczy
różnice w wyglądzie bohaterów. Ale jakie znaczenie ma na przykład to, że Fokus
był wyższy? Nie ma żadnego dla widza, który nie wie praktycznie nic na temat
Paktofoniki i jej członków. Zresztą, skoro już czepiamy się różnic, to należy
też wspomnieć o podobieństwach – filmowy Rahim (Dawid Ogrodnik) ma wrażliwość
wypisaną na twarzy, z kolei z Fokusa (Tomasz Schuchardt) emanują zdystansowanie
i pozory „twardziela” – kontrast ten jest bardzo zgodny z rzeczywistością.
Oczywiście największa presja ciążyła na Marcinie Kowalczyku, który musiał
stanąć naprzeciw oczekiwań setek fanów zmarłego Magika. Mimo że to wyzwanie
było balansowaniem na krawędzi i łatwo mogło się skończyć porażką, sam Rahim i
Fokus, którzy wiernie śledzili, jak rodził się film i byli obecni na planie,
przyznają, że intonacja, gesty, zachowanie – że to wszystko dawało wrażenie,
jakby przez Marcina przemawiał duch Magika. I o to właśnie chodziło. Internauci
często piszą, że mistrzostwo Kowalczyk osiągnął w scenie, w której rapuje „Plus
i minus” na klatce schodowej – trudno się nie zgodzić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz