niedziela, 23 grudnia 2012

Życzenia i życzenie specjalne Kilera

EDIT: Kiler znalazł dom!!! :D


Zanim złożę świąteczne życzenia, chcę Wam przedstawić pewnego wyjątkowego schroniaka z Krakowa, który w Wigilię zapewne życzyłby sobie dobrego, ciepłego domku...
Kiler nie ma żadnej poruszającej historii, nie wyróżnia się też wyglądem. Ot, zwykły, bury pies jakich wiele. Trafił do schroniska nie wiadomo skąd, zamieszkał w jednym z boksów i siedzi tam, niezauważany przez nikogo, już prawie od 4 lat.
Kiler nie jest już młody- ma około 8-9 lat. Jest średniej wielkości, zbliżonej do amstaffa budowy psem o krótkiej, ale gęstej brązowej sierści i klapniętych uszach. Jedynym co wyróżnia go z tłumu podobnych czworonogów jest szeroki, typowy dla ras bullowatych, uśmiech, który pojawia się na jego pysku na widok znajomej twarzy czy perspektywy spaceru. I oczy, piękne, bursztynowe oczy, które pomimo tylu lat spędzonych za kratami wciąż są pełne blasku i nadziei.
Kiluś mimo zobowiązującego imienia jest 'słodziakiem' jakich mało. Wystarczy odrobina poświęconej mu uwagi, a on chętnie przytula się i rozdaje buziaki. Po kilku spacerach przywiązuje się do człowieka i jest w niego wpatrzony praktycznie non stop. Kilut należy do psów bardzo przyjacielskich, a przy okazji łakomych, dzięki czemu łatwo uczyć go nowych zachowań. Za kawałek kiełbaski czy psiego smakołyka siada na komendę i daje łapę, a nawet dwie na raz. Uwielbia biegać, skakać za kijkiem, czy przeciągać się nim- byleby uczestniczył w tym dwunożny przyjaciel.
Kiler ładnie chodzi na smyczy, zwykle nie ciągnie. Na inne psy raczej nie zwraca uwagi, czasem wykaże nimi zainteresowanie, jednak nigdy nie zachowywał się w stosunku do innych czworonogów agresywnie, jednak to jest jeszcze do sprawdzenia



Kontakt w sprawie adopcji: avaloth@interia.pl
Tekst i zdjęcia: Dogomania.pl








To teraz mogę Wam życzyć zdowych, spokojnych, radosnych świąt Bożego Narodzenia oraz wiele pomyślności w nadchodzącym roku. :)


sobota, 22 grudnia 2012

Od jednej Apokalipsy do drugiej


Oglądam „Wydarzenia” na Polsacie i dowiaduję się, że… jakiś facet stwierdza, że należy wprowadzić zmiany (uproszczenie) w polskiej ortografii. Powody? Głównym jest fakt, że dzieci w szkole i dorośli dyslektycy sobie z nią nie radzą.
                Litości! Przyszło mi żyć w kraju, w którym kochani rodacy chcą deptać język – świadectwo naszej historii, naszej kultury, nas samych – i to dlaczego! Dlatego, że (przepraszam) gówniarzeria z podstawówki marudzi, że trzeba się uczyć, kiedy pisać „ż”, a kiedy „rz”. Padłam już całkiem, kiedy padło stwierdzenie, że przez naukę ortografii dzieci nie mają czasu na inne przedmioty. Ha! Pewnie, że nie mają – jeśli kochający rodzice pozwalają im spędzać całe godziny przed komputerem na Wyspie Gier, no to przecież trzeba wycelować w innego winowajcę – padło na naszą nieszczęsną ortografię. No, ręce opadają! Aż nasuwa się retoryczne pytanie – jaka będzie przyszłość tego narodu? Internet jest fajniejszy niż czytanie O psie, który jeździł koleją. Łatwiej nasze kochane „ó” pogrzebać niż przyznać, że dzieciary są teraz m a s a k r y c z n i e rozkapryszone i rosną z nich (przepraszam najmocniej) „puści” idioci, których za każdym razem można usprawiedliwić i problemu doszukać się nawet w polszczyźnie.
                A gdzie duch patriotyczny?! Gdzie szacunek dla historii?! Gdzie dbałość o „korzenie”?! Czy dzieciary w ogóle będą mieć minimalne pojęcie o sensie tych słów? Nie ma się co cieszyć, że obliczenia Majów co do zagłady się nie sprawdziły – koniec świata to będzie wtedy, jeśli takich (przepraszam) idiotów będzie tak wielu, że ten głupi pomysł znajdzie zastosowanie w praktyce. Na pewno będzie to koniec polskiej ortografii…
                Coraz bardziej mam ochotę zrezygnować z dziennikarstwa i zostać polonistką – surową, wymagającą, „bezlitosną” polonistką, robiącą non stop dyktanda i czepiającą się każdego przecinka. Ale gdybym, sprawdzając pracę pisemną jakiegoś smarkacza, musiała znosić górka przez „u” i nie mogąc zamazać tego czerwonym długopisem, to na pewno wyskoczyłabym z okna szkolnego budynku.

czwartek, 20 grudnia 2012

Z okazji końca świata...

Rany... kiedy ja tu pisałam... :O Tak się zajęłam blogiem fotograficznym, że przestałam "odkurzać" tego. Ale - zgodnie z tytułem - z okazji końca świata coś napiszę, ha, ha!
 
Tak na serio - przeraża mnie ludzki idiotyzm. Mam w tej chwili na myśli nie przepowiednię Majów, a... ostrowiecką "dziurę". Kiedy w środę rano dotarła do mnie w szkole wiadomość o osuwisku na Polnej, nie sądziłam, że po południu już cała Polska będzie wiedzieć, że Ostrowiec jest dziurawy jak ser. I że stanie się to medialną sensacją.
Byłam w tamtym miejscu (po drodze, idąc do Hufca, znajdującego się przy PG2) i fakt - wygląda to m a s a k r y c z n i e ! Naprawdę, współczuję wszystkim, którzy przez ten żywioł stracili swój dobytek i musieli się męczyć bez wody i ogrzewania. Nic przyjemnego. Jednak nie mogę zrozumieć paru rzeczy...
Po pierwsze, ciekawscy ludzie - wczoraj tylu było tych gapiów, że głowa mała. I nic dziwnego, że zirytowany policjant zadał im logiczne pytanie: To taras widokowy czy ulica?
Po drugie, media. Na miejscu "warowały" samochody: TVP, Polsatu i TVN-u. A kiedy wróciłam do domu, w każdym serwisie informacyjnym jako news dnia zaserwowano relację z Polnej. I tym sposobem - jak to ktoś na forum Ostrowca napisał - teraz, jeśli padnie nazwa `Ostrowiec`, to pierwszym skojarzeniem będzie Aaa, to tam, gdzie ta dziura!
Po trzecie, internetowa sława. O artykułach na Onecie itp. nawet nie wspomnę. Ale że wyrwa trafiła na BESTY, to szok! A jeszcze większy szok i facepalm, gdy na Facebooku trafiasz na...


Boże, widzisz i nie grzmisz...

Dowcipy/"suchary" też już są:
"Ostrowczanie są zdołowani"
"Metro robią!"

Taa... koniec świata. Fakt, to już jutro! Ostatni koniec świata przespałam, w ten prawdopodnie będę miała Wigilię klasową, ewentualnie będę iść na Polną do Hufca, zanieść formularz na WOŚP, ewentualnie odbierać zdjęcia od fotografa.

Aż mi przychodzi na myśl wiersz Miłosza, omawiany w gimnazjum. Szczególnie ostatnia strofa.

W dzień końca świata
Pszczoła krąży nad kwiatem nasturcji,
Rybak naprawia błyszczącą sieć.
Skaczą w morzu wesołe delfiny,
Młode wróble czepiają się rynny
I wąż ma złotą skórę, jak powinien mieć.

W dzień końca świata
Kobiety idą polem pod parasolkami,
Pijak zasypia na brzegu trawnika,
Nawołują na ulicy sprzedawcy warzywa
I łódka z żółtym żaglem do wyspy podpływa,
Dźwięk skrzypiec w powietrzu trwa
I noc gwiaździstą odmyka.

A którzy czekali błyskawic i gromów,
Są zawiedzeni.
A którzy czekali znaków i archanielskich trąb,
Nie wierzą, że staje się już.
Dopóki słońce i księżyc są w górze,
Dopóki trzmiel nawiedza różę,
Dopóki dzieci różowe się rodzą,
Nikt nie wierzy, że staje się już.

Tylko siwy staruszek, który byłby prorokiem,
Ale nie jest prorokiem, bo ma inne zajęcie,
Powiada przewiązując pomidory:
Innego końca świata nie będzie,
Innego końca świata nie będzie.



Z tym lirycznym akcentem życzę wszystkim udanej Apokalipsy ;)