Dzień Psa... Nie mogłam ot tak
przejść obok tego tematu. Z tej okazji nie będę niczego życzyć ani swoim, ani
żadnym innym psom. Czemu? Bo one tego nie oczekują. Na pewno nie mają bladego
pojęcia, że mamy dla nich w kalendarzu jeden dzień. Na pewno nie wiedzą, o co
chodzi ich opiekunowi, który jednak chwyta je za łapy w przyjaznym geście i coś do nich ględzi z
uśmiechem przyklejonym do twarzy. Więc o czym myślą? Te, którym właściciele
zapomnieli napełnić dzisiaj miski, zapewne o pieczeni z kurczaka. Te
schroniskowe zapewne o tym, czy jakiś pracownik tudzież wolontariusz znajdzie
dzisiaj chociaż pięć minut, żeby je podrapać za uszami. Te stróżujące zapewne o
intruzie czyhającym gdzieś w pobliżu posesji. Te, które obsesyjnie kochają pieszczoty,
zapewne o dotyku ludzkiej dłoni. Ale na pewno nie myślą o tym swoim dniu.
Ten dzień nie jest również okazją
do zastanowienia się nad losem naszych czworonożnych przyjaciół i ich rolą w
naszym życiu. Taką okazję mamy przez 365 dni w roku i powinniśmy z niej
korzystać. To trochę nie fair, żeby sobie przypominać o nich znienacka 1 lipca.
Przynajmniej każdy miłośnik psów – taki z prawdziwego zdarzenia – codziennie czyni
okazję do należytej opieki nad zwierzęciem.
Skoro już jednak taki dzień mamy,
to wbijmy sobie do głów, że nasi – jak się przyjęło – najlepsi przyjaciele
zasługują na coś więcej. COŚ. Im do szczęścia nie jest potrzebny Facebook,
komórka i forsa na sobotni wieczór. Wystarczy pełna miska i odrobina, tylko
odrobina, swojego czasu i uwagi. A! I serca oczywiście. Bo pies to nie człowiek
(na szczęście!) i jeden dzień w kalendarzu poświęcony jego gatunkowi nie robi
na nim żadnego wrażenia. W dniu ich święta życzę wszystkim właścicielom psów (i
nie tylko właścicielom) uświadomienia sobie tej racji.
Podobną inicjatywą jest robiony chyba w październiku dzień zwierząt. Trochę taka przypominajka, że jednak one też istnieją, cierpią i czują.
OdpowiedzUsuńps. Strasznie mnie wciąga Twój styl pisania ;)