Mój wiatronogi Boże koni
Czy Ty naprawdę widzisz to wszystko?
Strach, ból i głód, i krew, i śmierć?
Nie ma nikogo z mojej stajni
i nie znam drogi na pastwisko
Bardzo się boję, Panie mój
Tutaj tak ciasno jest i ciemno
I taki bardzo jestem sam,
Choć tyle koni jedzie ze mną
Boże, z ogonem bujnym i grzywą gęstą
Ja przecież jestem
Przecież byłem
Na twoje podobieństwo
Nikt by w to teraz nie uwierzył
Nic z tego nie zostało
Czterokopytny Boże, spraw
By umieranie nie bolało
Jeszcze o jedno Cię proszę
Nim wszystko będzie końcem
Niechaj na przekór wyśnię sen
Że galopuję pod słońce
I pędzę wprost w promieni blask
Pękają chmury w niebie
A ja nie czuję więcej nic
I mknę i gnam do Ciebie
Czy Ty naprawdę widzisz to wszystko?
Strach, ból i głód, i krew, i śmierć?
Nie ma nikogo z mojej stajni
i nie znam drogi na pastwisko
Bardzo się boję, Panie mój
Tutaj tak ciasno jest i ciemno
I taki bardzo jestem sam,
Choć tyle koni jedzie ze mną
Boże, z ogonem bujnym i grzywą gęstą
Ja przecież jestem
Przecież byłem
Na twoje podobieństwo
Nikt by w to teraz nie uwierzył
Nic z tego nie zostało
Czterokopytny Boże, spraw
By umieranie nie bolało
Jeszcze o jedno Cię proszę
Nim wszystko będzie końcem
Niechaj na przekór wyśnię sen
Że galopuję pod słońce
I pędzę wprost w promieni blask
Pękają chmury w niebie
A ja nie czuję więcej nic
I mknę i gnam do Ciebie
Barbara Borzymowska
Patrząc
na Azję - gdzie dochodzi do bestialskich procesów uboju psów i kotów – wielu z
nas żyje w naiwnym przeświadczeniu, że Polska może się pochwalić uregulowanymi
przepisami związanymi z humanitarnym traktowaniem zwierząt. Ciekawe, ilu z nas
wie, że Polska jest jednym z czołowych uczestników handlu cierpieniem… koni.
Jeszcze
dziesięć lat temu w naszym kraju żyło milion koni, teraz liczba ta zmniejszyła
się pięciuset tysięcy…
W
Polsce ze względów kulturowych nie jada się koniny, jednak w państwach takich
jak np. Włochy zapotrzebowanie na końskie mięso jest ogromne. Włosi potrzebują koni
– my je im dostarczamy. I nie byłoby z tego powodu wielkiej afery, gdyby nie
to, że zanim zwierzęta trafią na talerze, muszą przeżyć piekło, o jakim nawet
nam się nie śni… Fundacja Viva! opublikowała
w Internecie raport, w którym czytamy o udowodnionych przypadkach nieludzkiego
traktowania koni i nagminnego łamania prawa, a przede wszystkim – zasad
moralności.
Historia
może mieć swój początek na targach końskich (np. Wstępy – czyli największe
końskie targi w Europie, organizowane każdego roku w Skaryszewie). Właściciel sprzedaje
zwierzę zagranicznemu nabywcy, ochoczo pomaga mu również wepchnąć przerażonego
konia po przegnitej rampie do niezbyt perswazyjnie wyglądającej przyczepy. Do
pojazdu trafia około dziesięciu innych „towarów”; nieważne, jakiej maści,
jakiej rasy, w jakim wieku i w jakiej kondycji – klient kupuje tyle zwierząt,
ile uda się upchnąć w ciężarówce.
Konie
są przerażone… Znalazły się w nieznanym, brudnym pomieszczeniu, daleko od
swojej stajni, od znanych ludzi i zwierząt. Nie mają możliwości ruchu, nerwowo
popychają się nawzajem. Nie wiedzą, że zamknięcie ich w tej obskurnej
przyczepie to jedynie prolog do dramatu, jaki czeka je w następnych dniach…
Podróż
może trwać wiele dni, a jej cel znajduje się wiele setek kilometrów dalej. Przez
ten czas konie nie dostają wystarczającej ilości pożywienia i wody, postoje i
odpoczynek trwają zdecydowanie za krótko. W wyniku stresu wiele osobników
zachowuje się agresywnie – dochodzi do walk, w skutek których słabsze zwierzęta
mogą zostać ciężko ranne. Podczas zakrętu te najbardziej osłabione tracą
równowagę i upadają. Być może już nigdy nie wstaną… Są tratowane przez swoich
przerażonych towarzyszy i odnoszą poważne obrażenia.
Kiedy
przychodzi czas na krótki postój, sytuacja wcale nie ulega znaczącej poprawie…
Kierowca brutalnie wyprowadza zwierzęta. Jeżeli te – z powodu przerażenia bądź
wycieńczenia – nie chcą iść, są kopane i bite. Jeżeli któryś upadnie i nie ma
siły wstać, może być nawet porażony prądem, aby z piekielnego bólu mimo
wszystko się podniósł.
Jedzenie
podane (oczywiście w śmiesznie małej ilości) przez pracownika to słoma
kiepskiej jakości, posiekana bardzo drobno tak, aby zmieściła się w otworach
wentylacyjnych przyczepy. Nie wszystkie konie uzyskają dostęp do tego skromnego
posiłku – niektóre będą musiały cierpliwie znosić głód przez resztę podróży.
Otwory
wentylacyjne, które mogłyby kojarzyć się z pożywieniem, okazują się dla
niektórych koni zgubą. Znany jest przypadek, że kiedy jedno ze zwierząt z
takiego transportu zaklinowało w tamtym miejscu nogę – nie mogąc jej
wyswobodzić – pracownik po prostu ją odrąbał, po czym pognał okaleczonego
osobnika dalej.
I po co
to wszystko? Po to, żeby konie – te które w ogóle przeżyją transport – zostały przewiezione
do rzeźni, zabite i podane w restauracji, albo zapakowane i położone na półce w
supermarkecie. Tutaj historia polskiego „kasztana”, który niegdyś wiernie
służył człowiekowi, dobiega końca…
Tego
nie da się zapakować w słowa. Już silniej oddziałują zdjęcia i materiały
filmowe. Mam nadzieję, że kiedy wpiszecie w grafice Google albo na YouTube
hasło „Konie na rzeź” i nieco ochłoniecie po zapoznaniu się z czymś tak
drastycznym, pofatygujecie się i podpiszecie tę petycję:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz